Sezon 2017 ma się ku końcowi



Choć pasieka doznała na wiosnę bardzo poważnej, bo 98% straty, to jednak się podniosła. Pracy było przy tym huk, samo się nie zrobiło. Przemyśleliśmy, przedyskutowaliśmy zeszłoroczne błędy, obmyśliliśmy, jak działać w tym roku, aby było lepiej, a przynajmniej nie gorzej.

Muszę tu zaznaczyć, że prowadzimy pasiekę ekologiczną, czyli uczymy się pszczelarstwa tak zwanego naturalnego. Oznacza to, że nie tylko staramy się nie przeszkadzać pszczołom w ich naturalnych czynnościach, unikamy uli z materiałów syntetycznych, ale także staramy się nie stosować przeróżnych sztuczek znanych z pszczelarstwa przemysłowego, mających na celu zwiększenie produktywności poszczególnych rodzin. Jak zadeklarowaliśmy na początku, chcemy, aby nasza pasieka odpowiadała nie tylko nam, nie tylko Wam (drodzy Klienci), ale również pszczołom. Zatem w tym roku postanowiliśmy przećwiczyć, jakoż to pszczoły sobie poradzą z budowaniem ramek, na których nie podaliśmy im węzy. Otóż poradziły sobie świetnie. Od początku też nie stosowaliśmy i nie zamierzamy stosować żadnych substancji chemicznych z grup pestycydów i antybiotyków dla protezowania naturalnej odporności owadów, czy też pobudzać nadnaturalną żywotność i produktywność przez podanie dopalaczy, jak różne tajemne mieszanki ziołowo-chemiczne sprzedawane w sklepach pszczelarskich, czy, bardziej prozaicznie, zastępniki pyłku kwiatowego na bazie drożdży i jajek w proszku. W okresie przejściowym, dopóki nie wykształci się drogą naturalnej selekcji pszczoła miejscowa, uodporniona na lokalne patogeny, dopuszczamy ograniczone użycie tymolu. I mamy nadzieję, że za jakiś czas również tej prostej substancji już nie będziemy potrzebować. Ostatnie badania naukowe prowadzone także w Polsce dowodzą, że proces ten nieuchronnie musi zakończyć się sukcesem, wymaga jednak cierpliwości, gdyż trwa co najmniej kilka lat.

W wyborach swoich kierujemy się przewodnictwem Kirka Webstera, którego niektóre teksty przetłumaczyłem i można się z nimi zapoznać na stronie Wolnych Pszczół (a dalsze w tłumaczeniu). Jest to pszczelarz naturalny, który cierpliwością, własną pracą i przemyślnością dorobił się pszczół, które nie tylko są w stanie przetrwać bez leczenia, ale jeszcze generują nadwyżkę, którą można zużyć lub sprzedać.

Nie bez kozery dodam, że wykształcenie pszczelarskie zdobywamy nie tylko lekturą dostępnych na rynku i w Internecie książek i artykułów. Zapisałem się też do Pszczelej Woli na dwuletni kurs pszczelarski. Zatem zapoznajemy się nie tylko z szerokim wachlarzem opublikowanych metod pracy z pszczołami, ale także z linią postępowania ściśle związaną z rolnictwem i z tej filozofii się wywodzącą, ze źródłem w komercyjnych technikach pszczelarskich z Ameryki, przerobionych twórczo przez sowieckie kołchoźnictwo. Wszystkiemu przyglądam się z uwagą i wyciągam własne wnioski.

Pszczela Wola - praktyki - napełniamy klateczki hodowlane

Pszczela Wola - praktyki - napełniamy klateczki hodowlane


Jak wspomniałem w poprzednim wpisie, w tym roku postanowiliśmy ćwiczyć sztukę nieingerencji, czyli unikania przeszkadzania pszczołom, o ile nie mamy pomysłu, co by tu z nimi zrobić. Pomysł chyba dobrze wypalił: rodziny rozwijały się wspaniale, a zestaw przeznaczony do pomnażania, dał się pomnożyć wprost nadspodziewanie licznie, jeżeli zważyć, że wciąż brak nam dużej wprawy i popełniliśmy bez wątpienia parę błędów. Trzeba tu jednak podkreślić, że maj (po Zimnej Zośce) oraz czerwiec to najwspanialszy okres w sezonie pasiecznym - rodziny rozwijają się z kopyta, pszczół przybywa w zasadzie bez względu na warunki pogodowe, a na górze plastrów odkłada się miły dla oka zapasik miodu. Pszczelarze korzystają często z tej okoliczności i robią miodobranie w środku sezonu. Niektórzy nawet uważają, że takie postępowanie dodatkowo motywuje pszczoły do jeszcze bardziej wytężonej pracy. Na razie nie wiem, co o tym myśleć, ale co do podkradania miodu, to pszczelarstwo naturalne kojarzy mi się wyłącznie z podbieraniem nadwyżki miodu sporządzonego przez pszczoły. Czyli jeżeli nie zdołają jej wypracować - cóż, nie będzie miodobrania.

Słońce na wylotkach ulików nukleusowych

Ule nukleusowe wg Webstera stojące na pasieczysku w pobliżu rezerwatu Pilawski Grąd


W naszej okolicy chwila prawdy nadchodzi w lipcu. W tym czasie wiele roślin miododajnych kończy już kwitnienie, a jeżeli pogoda nie pozwoli (jak to miało miejsce w tym roku), to nie będzie zapasu z akacji i nastanie głód. Tak było rok temu, sytuacja teraz się powtórzyła. Czyli gdybym zrobił miodobranie np. w czerwcu, w lipcu nasze pszczoły musiałyby wegetować na syropie cukrowym. A nie o to chodzi w pszczelarstwie naturalnym.

Z powodu wysokich strat zimowych zdecydowaliśmy się kupić pszczoły z dwóch różnych źródeł i na ich bazie rozbudować ponownie pasiekę przynajmniej do liczby rodzin zazimowanych w roku 2016. Dziś mogę powiedzieć, że będzie ich trochę więcej. Naprawdę, wiele się nauczyliśmy, wiele prac poszło w tym roku sprawniej, popełniliśmy mniej błędów.

Takie matki pszczoły hodują sobie same

Pszczoły potrafią same sobie wyhodować takie matki


Pszczoły przez maj i czerwiec rozwijały się w miarę dobrze, nowe rodzinki zostały ustawione na nowych pasieczyskach. Z zeszłorocznych tylko Y03 Nowinki nie dostało nowych pni - mamy do niego pecha. Po tym, jak zostało utopione przez bobry, na wiosnę znalazło się na szlaku przemarszu wielkich maszyn leśnych. Kiedy pracownicy Lasów Państwowych wreszcie po sobie posprzątali, bobry znowu dały o sobie znać i zwaliły kolejne drzewo w poprzek drogi dojazdowej uniemożliwiając korzystanie z pasieczyska. Cóż, skoro prowadzimy pasiekę ekologiczną, nie będziemy się z bobrami sprzeczać, tym bardziej, że mamy jeszcze parę innych miejsc.

Rok 2017 synoptycy porównują do 1997, kiedy wystąpiła katastrofalna powódź głównie na Dolnym Śląsku. Cóż, wszystko jeszcze przed nami, burze lipcowe dobiegają końca, ale kto zabroni deszczom lać w sierpniu i wrześniu? Na razie widać, że mniej słońca i więcej deszczów spowodowało gorsze warunki bytowania pszczół w lipcu. Miejscowi pszczelarze utrzymują, że taką mamy tu prawidłowość klimatyczną. Z nadzieją wypatruję kwitnienia nawłoci, kiedy rodziny pszczele będą mogły się solidnie odpaść i przygotować do zimy. Na razie zapasy w ulach skurczyły się prawie do zera, a rodziny zatrzymały lub spowolniły wychów nowych larw. Pszczoły są jednak zadziwiająco spokojne, przynajmniej w porównaniu do zeszłego roku.

Y03 Pilawa w deszczu

Pasieka leśna w deszczu.


Choć dla większości społeczeństwa sierpień to wciąż pełnia lata, dla pszczelarzy nadchodzi okres zajęć kończących sezon. Po radosnej euforii rozwoju w maju i czerwcu, po okresie spowolnienia w lipcu, w sierpniu dla pszczół nadejdzie czas systematycznej pracy szykującej gniazda do zimowli. Jest to też okres, kiedy Varroa destructor, najgroźniejszy z pasożytów gnębiących pszczoły, wchodzi w pełnię swojego rozwoju i można obserwować, jak pozornie zdrowe i silne rodziny dosłownie się zapadają. Dla pszczelarza naturalnego zatem jest to okres melancholii i smutku wobec nieuchronnej śmierci, która stanowi nieodłączną część przyrody. Nastrój ten potrwa aż do maja następnego roku, kiedy ostatecznie skonfrontujemy nasze pomysły i działania z warunkami pogodowymi i zdolnością naszych pszczół do przeżycia w naturalnym dla nich środowisku.

Autor: @Krzysztof Smirnow kategoria: