Pracowity sezon



Oj działo się, działo. A że działo to armata, to znaczy, że było wybuchowo! Tak było, naprawdę. Pogoda po zimnym marcu obdarzyła nas kwitnieniem jak z marzeń, więc rodziny pszczele po prostu wybuchły i ruszyły żwawo do pracy.

Pierwsze nadstawki

Niektóre nawet się pospieszyły i daleko wyprzedziły zabiegi początkujących pszczelarzy!

Dzika zabudowa

Udało się zatem pozyskać trochę miodu wiosennego, głównie z akacji. A to prawdziwy rarytas w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo w naszej okolicy akacja nie zawsze kwitnie. A jak kwitnie, to nie zawsze nektaruje. A jeżeli nektaruje, to nie zawsze pogoda pozwoli jej robić to wystarczająco długo, aby pszczoły zdołały zebrać choćby malutką nadwyżkę dla pszczelarza. Ale tym razem się udało. Parę kropel skapnęło. Mamy zatem kilka słoików z miodem głównie akacjowym. Wybraliśmy takie ładniutkie, aby można je było dawać w prezencie.

Korzystając z doświadczeń lat poprzednich staraliśmy się w tym roku zwiększyć liczbę rodzin, aby móc cieszyć się większą pasieką w latach następnych. Tak, tak, drodzy Czytelnicy, drodzy Klienci. Praca z pszczołami odbywa się w cyklach rocznych (od wiosny do jesieni i znowu do wiosny), ale mamy jeszcze dłuższe cykle - wieloletnie, w których następuje rozwój rodzin, doprowadzenie ich do pełnej siły, aby zdolne były produkować miód, pomnożenie, czyli podział na kolejne pokolenie rodzinek, które znowu będą rosnąć, rozwijać się... I tak w kółko. W zasadzie produkcja miodu stanowi tylko skutek uboczny pszczelarstwa, które na pierwszym miejscu stawia pracę z naturą tych fascynujących owadów.

Eliza pszczelarzy

A jeżeli pszczelarz, tak jak my, postanowił współpracować z pszczołami w celu wypracowania u nich większej odporności na ich codzienne problemy, jak roztocz Varroa destructor, ów skutek uboczny czasami robi się jeszcze bardziej uboczny. Po prostu nie można mieć wszystkiego na raz, choćby się bardzo chciało.

Na startującej (co potrwa jeszcze co najmniej kilka lat) pasiece jednym z głównych problemów jest brak tak zwanego suszu, czyli plastrów, w których pszczoły już raz (lub nawet kilka razy) składały miód. To dzięki niemu można oczekiwać nadwyżki produkcyjnej na użytek ludzi. Zapas takich plastrów rośnie powoli i zawsze kosztem zebranego miodu. Ponieważ dopiero zaczynamy naszą przygotę z pszczołami, musimy pozwolić pszczołom budować tyle plastrów, ile tylko zechcą, a może nawet i więcej. Muszą to być plastry tylko z ich własnego wosku, bez obcych domieszek w postaci kupionej w sklepie węzy niewiadomego pochodzenia, bo stanowi to klucz do ich przyszłego zdrowia. A taka budowa odbywa się zawsze kosztem zebranego miodu.

Panorama deszczowej pasieki

Ale ta wiosna obdarzyła hojnie, co nas cieszy. Zbiór miodu wiosennego nie był co prawda duży, ale pierwsze koty za płoty. Pszczoły pobudowały grzeczne rameczki z plastrami, co dobrze wróży na przyszłość. Zobaczymy, jak im (i nam) pójdzie podczas miodobrania późnoletniego, kiedy podbierać będziemy miód nawłociowy. Myślę, że będzie jeszcze lepiej.

Zatem zapraszamy chętnych do kontaktu z naszym Departamentem ds. handlowych. ☺ ◕‿◕

Autor: @Krzysztof Smirnow kategoria: